21.05.2020 – „Ja kupuję torby, a Pan Bóg je napełnia”. List o.Janusza z Chile

Drodzy Przyjaciele Misji Pijarskich.

Ostatnio pisałem Wam, że w Chile są zamieszki społeczne, strajki, podpalenia, kradzieże. Wirus wszystko wyciszył choć nie zupełnie. Jako że teraz wszyscy chodzą w maskach, wiec dla złodziei jest na rękę i napadają z bronią w ręku na sklepy i pojedyncze osoby.

Sytuacja  z wirusem w Chile do niedawana wydawała się być w miarę opanowana, ale od kilku dni gwałtownie przybywa zakażonych. Co dzień jest ponad 3,5 tysiąca nowych zakażeń, a w sumie ponad 50 tys. zakażonych. Kraj jest liczebnie nie duży, około  17 mln ludzi. Od 2 miesięcy w nocy obowiązuje godzina policyjna. Zakaz wychodzenia w ciągu dnia był częściowy, w zależności od występowania ognisk zakażeń. W naszej części, jako że to jest centrum miasta, zakaz obowiązuje od 1,5 miesiąca.  Normalnie kościoły są pozamykane, nie ma Mszy z ludem, jedynie przez Internet.  Tu wielu  księży, kapelanów, proboszczów  jest w podeszłym wieku. Mało która parafia ma wikarego. Więc jakiekolwiek odwiedziny chorych z sakramentami czy pogrzeby robią tylko księża młodsi jeżdżąc po całym mieście. Ja też przeszedłem przeszkolenie jak postępować w przypadku osoby zarażonej.

Nasza Kaplica Wieczystej Adoracji jest otwarta, mimo trudności.  W sytuacji pandemii zrodziło się z Łaski Bożej wiele inicjatyw. Jezus Eucharystyczny posługuje się dobrymi ludźmi i pomaga najbardziej potrzebującym. Śmieję się mówiąc, że ja tylko kupuje puste torby, a Pan Bóg je napełnia, posługując się Wami!  W przedsionku kościoła wystawiliśmy  duży kosz wiklinowy na produkty spożywcze. Kto może, dzieli się tym co ma. Jest też stolik na chleb. Z pobliskich sklepów i piekarni  znosimy chleb z poprzedniego dnia i wolontariusze wkładają go do torebek papierowych, aby zapobiec dotykania chleba i zakażeniom. Wolontariusze przygotowują też kilka porcji śniadania dla ludzi z ulicy. Obecnie kiedy już jest zimno zbieramy używaną odzież, buty, koce i rozdajemy potrzebującym. Świetlica dla dzieci fizycznie nie funkcjonuje, ale z dziećmi które mają Internet wolontariusze robią zajęcie on-line i wspieramy rodziny paczkami żywnościowymi. Zapotrzebowanie na paczki żywnościowe wzrosło ponad pięciokrotnie. Dużo ludzi straciło pracę. Przy ambasadzie Wenezuelskiej w Santiago koczuje na ulicy już od 3 tygodni około 500 osób: w tym dzieci, kobiety w stanie błogosławionym, osoby starsze. Włączyliśmy się też w akcje ich dożywiania. Maja oni problemy z dokumentami, nie maja pieniędzy na bilet i czekają. Rząd Wenezuelski  domaga się 120 dolarów za bilet, a nikt z nich ich nie ma. Tu, w Chile, imigranci potracili pracę a zatem i mieszkania, więc wolą wrócić do swojego kraju. Jeśli ktoś umiera na wirusa to państwo zajmuje się pochówkiem bez kosztów, natomiast jeśli ktoś umiera z innego powodu już nie ma wsparcia, więc parafia usiłuje pomoc pochować umarłych spełniając uczynek miłosierdzia co do ciała, „aby umarłych pogrzebać”.

W niektórych dzielnicach jest problem z zakupem żywności, sklepy poniszczone, przemieszczać się nie wolno. Wielu ludzi żyje z dnia na dzień, wiec teraz utracili środki do życia. Co będzie? To dopiero się okaże. Ufamy, że wszyscy jesteśmy w rekach Dobrego Boga!

Serdecznie Was pozdrawiam.

Z modlitwą O. Janusz SP