05 maj OGNISKO PRZYJACIÓŁ OBLUBIEŃCA
4 maj 2015 rok. Godzina 18.00. Kościół o.o. Pijarów w Rzeszowie. Wielkie wydarzenie! Eucharystia. Po niej – litania loretańska, do Najpiękniejszej z Dziewic. Coś pięknego! „Chwalcie z nami Panią Świata, Jej dłoń nasza wieniec splata.!”
A co potem?
Idzie wieczór. Słońce nieśmiało chowa się na widnokręgu. Niebo się przejaśnia. Powietrze łagodnieje. Na placu za kościołem gwarno. Mężczyźni zaczynają znosić drewno. Składają je w kształt stożka. Zapowiada się ognisko! Kobiety krzątają się wokół niewielkiego stolika. Układają na dwóch okrągłych tacach swoje wypieki. Rogaliki posypane cukrem pudrem, andrut z masą krówkową, szarlotka z kruszonką i druga bez, obwarzanki…Słodkości co nie miara! Sąsiadami wypieków są 2 sałatki, ketchupy domowej roboty, ogórki, papryka.. i zapewne coś jeszcze, czego nie spamiętałam. Aaa! Oczywiście jest kiełbasa! Najważniejsza z z całego repertuaru dań!
Kilka minut po 19-tej, wszystko wydaje się być gotowe. Przybiegają dziewczyny z porcją owoców – zgodnie z wcześniejszym „podziałem ról”. Winogrona, banany, jabłka i mandarynki. Na bogato! Prawie udało się wcisnąć je jeszcze na stół. Ogień już płonie. Ognisko rozpalone. Wszyscy świętujący są. Młodsi, starsi, kobiety, mężczyźni, rodziny z dziećmi… I najmłodszy Przyjaciel Oblubieńca – miesięczny Franek. Słodko śpi, kiełbasy raczej nie skosztuje, ale dobrze, że jest! Każda buzia na jego widok napełnia się uśmiechem. A niejedna z ciekawości zagląda do wózka!
Zaczyna się ogniskowanie. Nabijanie na kijki kiełbasy i ogrzewanie jej <przy okazji siebie> przy ogniu. Większość biesiadników jest przejęta konsumpcją. Nie brakuje rozmów, wygłupów i życzliwych spojrzeń. Ściemnia się. Księżyc za chmurami. Pojawiają się pojedyncze gwiazdy. Niebo zachwyca! Atmosfera też. Króluje harmonia i ład. Przy czym nie brakuje radości. Jest i blask fleszy. Ojciec Dawid czasem mniej, czasem bardziej z ukrycia pstryka zdjęcia. Oby skasował te mniej fajne!
Nagle pojawia się grupa śpiewających kobiet. Ustawiają się wokół ogniska. Kobieta z gitarą, pani Monika <solenizantka> ze śpiewnikiem…i pozostałe osoby – z gardłami gotowymi do śpiewania. Zaczyna się biesiadnie. „Gdybym miał gitarę, to bym na niej grał..”„Hej, hej, hej sokoły..!” W trakcie dołącza pani Agnieszka z małą grzechotką, ja z tamburynem i Karolinka z drugim, nieco mniejszym. I jest cała orkiestra! Zaczynają się pieśni religijne. Ognisko nadal płonie. Ogień nieco wycisza grajków i śpiewaków. W końcu to symbol Ducha Świętego. Czuje się sacrum!
Jest kilkanaście minut przed godziną 21. Dołącza do Oblubieńców ojciec Jan <proboszcz parafii>. „Bądź pochwalony gościu nasz! W radosne progi nasze wejdź. My zapalimy zamiast lamp, szczęśliwe ognie naszych serc!”. Wyśpiewane powitanie – z serc, zapewne rozgrzanych! Gość dzieli się krótko radościami z ostatnich dni. Po tym, chwile trwają jeszcze śpiewy. I finish modlitewny. Chóralne „Pod Twoją obronę..” – wypowiedziane z mocą i niemałą wiarą. Przez Maryję do Jezusa! Bo kto, jak nie…Oblubieńcy?!
Bezsprzecznie, dobry to był czas, za co CHWAŁA PANU!
Justyna S.